Oto, co mieli do powiedzenia po pierwszym meczu rundy play off trenerzy obydwu zespołów:
Roberto Santilli, trener Jastrzębskiego Węgla:
Kibice przychodzą na mecze, by doświadczyć niezapomnianych emocji i dziś my im je dostarczyliśmy. Na nasze szczęście to końcowe odczucie jest dla nas dobre. Muszę przyznać, że od strony technicznej zagraliśmy poprawnie. Może nie zaczęliśmy tego meczu zbyt dobrze, ale później drużyna odnalazła swój rytm w zagrywce i było coraz lepiej. W trzecim secie byłem zdenerwowany na zespół, gdyż podeszliśmy do tego seta chyba zbytnio zrelaksowani. Popełniliśmy dwa-trzy proste błędy, przez co mocno skomplikowaliśmy sobie życie. Powinniśmy byli zamknąć to spotkanie w trzech setach, ale sztuka tam nam się nie udała. W czwartym secie Lyneel poślizgnąć się na boisku i poczuł drobny ból. Wydaje się więc, że mogliśmy temu zapobiec, gdyby mecz skończył się w trzech partiach. Potem Julien doszedł siebie, wrócił na plac gry, ale na tę chwilę nie wiemy, co będzie z nim w sobotę. Dziś okazaliśmy się lepsi od rywali, ale Skra to jest zespół z krwi i kości. Oni nigdy się nie poddają. Grając z nimi musisz stale prezentować wysoki poziom. Przeciwko Bełchatowowi rozegrałem już wiele meczów i nie przypominam sobie łatwych przepraw. Dlatego w sobotę trzeba wykazać się siłą, zwłaszcza po stronie mentalnej.
Roberto Piazza, trener PGE Skry Bełchatów:
To było strasznie ciężkie spotkanie, ale w końcu jesteśmy w Polsce i gramy w lidze mistrzów świata. Tutaj nigdy nie jest łatwo. W moim przekonaniu, rozpoczęliśmy ten mecz naprawdę dobrze i nagle przy stanie 19:14 dla nas…nie wiem, co się wydarzyło. Przestaliśmy grać na naszym normalnym poziomie. Popełniliśmy dwa-trzy proste błędy i nawet jeśli weźmiemy pod uwagę: gdzie graliśmy, w jak trudnej hali – w której atmosfera na trybunach szybko się rozgrzewa i niesie miejscowy zespół – to nie powinniśmy rozdawać takich prezentów. Od tego momentu gospodarze rozgrywali już znakomity mecz. W pierwszym i drugim secie różnicę zrobiły serwis i przyjęcie. W trzeciej partii zaczęliśmy powracać do gry, i to nam się udało. Doprowadziliśmy do tie-breaka, w którym straciliśmy cztery piłki w kontrze. A to na tym poziomie często oznacza jedno – porażkę. Trzeba szybko odbudować morale i w sobotę szykujemy się na wojnę. Nic jeszcze nie jest przesądzone.