W środę o godzinie 20:30 nasz zespół rozegra pierwszy mecz finału PlusLigi. Naszym rywalem – Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle.
Po zwycięskim dwumeczu z Vervą Warszawa Orlen Paliwa Jastrzębski Węgiel po 11 latach przerwy znów znalazł się w finale mistrzostw Polski.
– Być w finale to fajne uczucie, ale nie ma co myśleć o tym, co osiągnęliśmy, tylko o tym co przed nami. Wszyscy czujemy się mocni i myślę, że możemy namieszać. Faworytem raczej nie jesteśmy, bo mierzymy się ZAKSĄ, która w tym sezonie gra fantastycznie i nie przegrywa. Kto by nie był po drugiej stronie siatki, to zazwyczaj ona wychodzi z tych bojów zwycięsko. Ale tak jak powiedziałem, czujemy się mocni i każdy z nas tak naprawdę wierzy w to, że możemy podnieść to złoto do góry – mówi Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla.
Nasz przeciwnik to absolutny dominator w tegorocznych rozgrywkach. Zespół z Kędzierzyna-Koźla zdobył już Superpuchar i Puchar Polski, a także jest w finale Ligi Mistrzów. Wygrał rundę zasadniczą PlusLigi, a w półfinale w trzech meczach uporał się z PGE Skrą Bełchatów.
Recepta na sukces w starciach z ZAKSĄ? – Myślę, że jest jedna bardzo prosta recepta. Po prostu trzeba zagrać perfekcyjnie. Każdy musi dać od siebie ciut więcej, nie te 100 procent, a 110 procent. Każdy musi zrobić coś ekstra. W takim przypadku może być różnie. Widać to było chociażby w tym drugim meczu półfinałowym w Bełchatowie, że jeżeli ZAKSĘ gdzieś tam przełamie się w końcówce seta i stracą dwu czy trzypunktową przewagę, to mogą zacząć się trochę męczyć ze swoją grą. Mam nadzieję, że my do takiej sytuacji doprowadzimy i narzucimy w pewnych momentach na nich presję, wygramy zaciętą końcówkę, a wtedy może być naprawdę różnie – uważa Popiwczak.
– Trzeba wyjść i walczyć o każdą piłkę. Zagrać przede wszystkim dokładanie, z dużą determinacją i wiarą w swoje umiejętności i możliwości – dodaje Jurij Gladyr.
Trener Andrea Gardini zwraca uwagę na jeszcze coś innego: – Co trzeba zrobić, by pokonać ZAKSĘ? Trzeba wykorzystywać swoje szanse.
Siłą naszej ekipy jest szeroki i wyrównany skład. – Jeśli chodzi o mój zespół, to za każdym razem kiedy go prowadzę, czuję się komfortowo. Mamy czternastu graczy gotowych do gry i w tym sezonie pokazaliśmy, że każdy może wejść na boisko i jest pełnowartościowym zawodnikiem. Graliśmy już mecze z młodymi zawodnikami w składzie, mieliśmy mnóstwo kłopotów, ale poradziliśmy sobie ze wszystkim. Dlatego cieszę się, że każdy jest gotowy do gry i mam ogromne pole manewru. Jesteśmy jedną drużyną. Gramy jak jedna drużyna, walczymy jak jedna drużyna. Wspólnie wygrywamy i wspólnie przegrywamy. Czternastu zawodników i sztab, i każdy jest tak samo ważny. Z tego powodu na pewno czuję się komfortowo. Jeśli jedno ogniwo wypada, jest kim je zastąpić i udowodniliśmy to już w tym trudnym sezonie – podkreśla szkoleniowiec Jastrzębskiego Węgla.
Natomiast kapitan zespołu Gladyr dodaje: – Moim zdaniem bardzo ważne jest to, że Tomek Fornal wraca powoli do dobrej dyspozycji. Mam nadzieję, że trafi z jeszcze lepszą formą na te finały, bo to jest bardzo istotny zawodnik dla naszego zespołu. Jak on jest „w gazie”, to jest niezwykle groźny dla przeciwnika. I do tego oczywiście nasi zmiennicy, którzy potwierdzają, że Jastrzębski Węgiel to jest zespół skompletowany w całości, a nie tylko „goła” szóstka. Musimy rzucić wszystkie siły, żeby osiągnąć ten wymarzony wynik.
Przedstawiciele naszej drużyny zgodnie podkreślają, że sam fakt bycia w finale ich nie zadowala. Chcą sięgnąć po więcej!
– To jest mizerne myślenie, że finał nam wystarczy. Nie po to trenujemy cały rok i zaciskamy zęby, żeby trafić do finału i powiedzieć: „Jest super!”. Oczywiście, że nie. Będziemy walczyć o mistrzostwo Polski, o to nad czym pracowaliśmy przez cały sezon i podkreślaliśmy to zarówno my w szatni, jak i prezes i wszyscy dookoła. To środowisko po prostu potrzebuje tego mistrzostwa! 17 lat bez mistrzostwa Polski? Wystarczy. Hokeiści zafundowali Jastrzębiu ten wymarzony sukces. Byłoby świetnie, gdyby siatkarze też to zrobili – podkreśla Gladyr.
Trener Andrea Gardini: – Uważam za rzecz absolutnie normalną to, że drużyna dochodzi do finału i wciąż czuje się nienasycona. Każdy zespół, który tu dociera, oczekuje wygranej w finale. To jest zupełnie zrozumiałe. Jest to ekscytujący moment sezonu, więc nastrój i nastawienie nie mogą być inne, jak tylko z myślą o końcowym zwycięstwie. Cieszę się, że mój zespół właśnie tak do tego podchodzi, ale też nie spodziewałem się, że zawodnicy mogli by przyjąć inną postawę, aniżeli taka.
Początek pierwszego meczu finałowego w środę w kędzierzyńskiej Hali Azoty o godzinie 20:30. Bezpośrednia transmisja w Polsacie Sport.
Drugie spotkanie zaplanowano na niedzielę 18 kwietnia na godzinę 17:30. Gra toczy się do dwóch wygranych. Ewentualny trzeci mecz – 21 kwietnia.